Cofnijmy się w czasie do feralnego dnia - 5 maja 2018 roku.
W kopalni „Zofiówka” doszło do tragedii. Zginęło pięciu górników, a dwóch zostało rannych. Była to największa i najtrudniejsza akcja ratownicza w całej 25-letnej historii Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Najsilniejszy w ostatnich latach wstrząs, którego epicentrum o sile około 4 stopni w skali Richtera znajdowało się 900 metrów pod ziemią. Akcja ratownicza trwała aż 11 dni. Ciało ostatniego górnika w nocy z 15 na 16 maja wydobył Michał Pinkowski - człowiek, o którym mowa. Jest ratownikiem Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu. Jak sam wspomina, była to najtrudniejsza akcja ratownicza. Trzeba było wykazać się iście ekwilibrystycznymi zdolnościami i wręcz zegarmistrzowską precyzją, aby wydobyć z połamanego i pogiętego żelastwa nieżyjącego górnika. Adrenalina. Wszystkie zmysły wyostrzone i napięte do granic wytrzymałości.
- Ciągnąłem ciało zmarłego na kawałku wentylacyjnego płótna. Rozmawiałem z nim jak z żywym człowiekiem. Michał - damy radę, twoja córka idzie w przyszłym tygodniu do Pierwszej Komunii Świętej. Ja mam miesięcznego synka - damy radę - wspomina Michał Pinkowski.
Po zakończeniu akcji, ówczesny prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej Daniel Ozon szczególnie dziękował ratownikom górniczym, którzy przez 11 dni i nocy narażali swoje życie, próbując dotrzeć do zaginionych. Takie słowa jak heroizm, odwaga, determinacja czy poświęcenie odmieniane były przez wszystkie przypadki. Jego słowa: „Takich ludzi, jakich przez te 11 dni poznałem, ja przez 40 lat nie znałem” należą już do klasyki.
Za swoje poświęcenie i odwagę Michał Pinkowski został odznaczony medalem Prezydenta RP, który odebrał z rąk Andrzeja Dudy.
To jednak nie koniec wyróżnień. Jego czyn został doceniony przez Prezesa Wyższego Urzędu Górniczego Adama Mirka i odznaczony odznaką honorową zasłużonego dla Bezpieczeństwa w Górnictwie.
Orzeszanin swoją przygodę z ratownictwem górniczym zaczął w 2010 roku jako członek drużyny ratowniczej przy kopalni Bolesław Śmiały w Łaziskach Górnych. Od 2012 roku jest ratownikiem CSRG w Bytomiu, członkiem grupy wysokościowej do akcji z użyciem technik alpinistycznych.
Jakim człowiekiem na co dzień jest Michał?
Jest typem introwertyka, nie znosi hipokryzji, tłumów i wielkomiejskiego szumu. Nie lubi zbędnego patosu i górnolotnych myśli. Ma wiele pokory i sporo dystansu do otaczającego go świata. Ponadto jest osobą charyzmatyczną - człowiekiem bardzo religijnym i mocno wierzącym. Szczególnie fascynuje go tajemnica przemijania. Dlatego podchodzi do życia z wielkim spokojem. Uważa, że to, co robi, jest jego posłannictwem i wielką misją. Z sentymentem wspomina swoje dzieciństwo.
- Rodzice przekazali nam, że warto być przyzwoitym i szanować ludzi. Zasady, które mi wpojono w moim rodzinnym domu, pomagają mi funkcjonować w codziennym życiu - mówi Michał.
Życiową energię czerpie przede wszystkim z aktywności fizycznej, która przez cały czas zapewnia mu niezłą kondycję. Biega i jeździ na rowerze. Wychodzi z założenia, że należy być odważnym, ponieważ lęk jest najgorszym z możliwych doradców. Rodzina jest dla niego najważniejsza. Przewodnikiem duchowym, intelektualnym i wielkim natchnieniem jest jego żona Monika.
- Nasz związek opiera się na miłości, wzajemnym poszanowaniu i przyjaźni. Nic nie jest w stanie go skruszyć i zmienić. Jako ojciec dwóch synów spełnia się znakomicie. Uczy ich tego, co sam wyniósł ze swojego domu - podstawowych zasad, według których te dzieciaki będą później budowały swoje życie: pracowitość, lojalność, empatia oraz wrażliwość w stosunku do drugiego człowieka - opowiada Monika.
Józef Szołtysek
Michał Pinkowski często - jak mantrę - powtarza swoje życiowe credo:
„Kto kocha Boga i ludzi - ten wie jak cienka
i krucha jest nić pomiędzy życiem a śmiercią”.
Napisz komentarz
Komentarze