Mikołów ma problem ze śmieciami na osiedlach, co widać na pierwszy rzut oka. Po artykule opublikowanym we wrześniowym numerze Naszej Gazety o zalegających śmieciach przy ul. Żwirki i Wigury 31 odezwały się kolejne osoby z tym samy problemem.
- Od kilku lat chodzę do urzędu, by sprawę śmietnika przy ul. Żwirki i Wigury 76 raz, a dobrze załatwić. Ostatnio byłam u zastępcy burmistrza, który się zdenerwował, że z tym do niego przychodzę. Ale przecież nie może tak wyglądać śmietnik w centrum miasta. W innych miastach śmietniki spółdzielcze czy komunalne są zamykane na klucz i nie ma składowania wokół nich śmieci - opowiada mieszkanka Mikołowa z ul. Żwirki i Wigury 76.
Trudno mieszkańcom nie przyznać racji, kiedy prezentują zdjęcia, na których zwały odpadów walają się po ulicy.
Zwracają uwagę także na fakt, że pootwierane śmietniki przyciągają amatorów podrzucania śmieci. Prawie każdego dnia spisują numery rejestracyjne samochodów, których kierowcy podjeżdżają i wrzucają do pojemników czarne worki.
- Zgłaszaliśmy tę sprawę w administracji, to oni twierdzą, że to nie ich sprawa. Ale pobierać pieniądze za śmieci to wszyscy potrafią. Ale skoro nie ma zamykanych śmietników, to każdy może do nich wrzucać. Nie da się tego upilnować. Sprawa wielkich gabarytów to już całkowita katastrofa - dodaje Czytelniczka. - Stoją po kilka tygodni zanim je ktoś wywiezie.
A w międzyczasie odzyskiwacze surowców jeszcze demontują meble i wyciągają z nich wartościowe elementy. Stare graty walają się nawet kilka metrów od śmietnika. Czasem dzieci urządzają sobie w nim zabawę.
Czytelniczka nie może zrozumieć, dlaczego wydawałoby się tak prozaiczna sprawa nie może zostać załatwiona. Widać w Mikołowie pewnych rzeczy nie da się zrobić…
Napisz komentarz
Komentarze